Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
Zdarzało się i tak, że w rubryce, która miała w tytule mówili" a nie pisali", zamieszczaliśmy informacje o przychylnych Przekrojowi" opiniach wypowiadanych ustnie, na przykład przez profesora WKk 277 Władysława Tatarkiewicza. Ustne czy pisemne, pochwały z takich szczytów satysfakcjonowały nas oczywiście najbardziej. Ale najwięcej ich płynęło od szarej braci dziennikarskiej. Kiedy zabierając się do pisania przeglądałem po latach tę przekrojową rubrykę, zauważyłem z pewnym rozbawieniem, jak często powtarzało się w niej parę nazwisk żurnalistów bardzo prowincjonalnych, którzy bez umiaru, czasem co tydzień, dbali o to, żeby znaleźć się w Przekroju". I znajdywali się. Dlaczego nie? Rubryka Dobrze o nas mówili" osiągnęła cel, jaki miał na widoku stary lis Marian Eile: chwalenie Przekroju" stało się modne. Na tym tle głosy krytyczne i wybrzydzanie na Przekrój", nawet jeśli pochodziło z Bardzo Ważnych Redakcji i od Bardzo Ważnych Autorów, jakoś słabiej były słyszalne. Ba, zauważyliśmy nawet, że do rubryki zaczynają trafiać pisma i autorzy raczej nieoczekiwani. Tak odnotowaliśmy wcale rozsądny, wzywający do poważnego zajęcia się fenomenem Przekroju", głos Alicji Lisieckiej w czasie, kiedy jej Nowa Kultura" nie darzyła nas, delikatnie mówiąc, sympatią. A dopiero teraz, podczas przeglądania rubryki uświadomiłem sobie, jak zdumiewająco często wzmiankował o Przekroju" autor przeglądów prasy w Trybunie Ludu", L. Kras. Ba, ale Ludwik Krasucki tradycyjnie, aż po stan wojenny, chodził za liberała"! Natomiast wściekle anty-liberalny i czepiający się Przekroju" był w okresie swego istnienia dodatek centralnego organu Trybuna Literacka", niesławnej pamięci Janusza Wilhelmiego. PRZEZ OKULARY SŁAWOMIRA MROŻKA Pomysł, co dać jako główną pozycję numeru na 22 lipca 1950 roku, sam się nasuwał: pod Krakowem działo się właśnie to, co można oglądać w Człowieku z marmuru. Ale jak potraktować budowę Nowej Huty? Posłać tam Burzyńskiego z aparatem fotograficznym, czy kogoś innego z redakcji? Jeszcze jeden reportaż, jakich tyle już było? Wiesz powiedziałem Marianowi a może by tak o budowie Nowej Huty napisał ktoś od środka. Znam chłopaka, który po maturze poszedł tam odrabiać Służbę Polsce. Bardzo utalentowany: pisze, rysuje. Był jeden jego zabawny rysunek w Szpilkach", ale tekstu żadnego zdaje się jeszcze nie wydrukował. Będę namawiał Dziennik Polski", żeby po wakacjach wzięli go do redakcji, bo to chłopiec naprawdę zdolny. Nazywa się Sławomir Mrozek. Nie mam zamiaru twierdzić, że byłem odkrywcą Mrożka, który w lipcu 1950 swój pierwszy tekst wydrukował właśnie w Przekroju": reportaż Młode miasto. Mrozek i tak by się przebił. Ale skromne nadmienianie, że zamówiłem u Mrożka jego pierwszy drukowany tekst i że protegowałem go na jego pierwszą posadę, to taki mój mały snobizm. A jeśli jest ktoś, kto mógłby uchodzić za odkrywcę Mrożka, to był nim nasz wspólny przyjaciel, poeta Adam Włodek, bo on chyba pierwszy dostrzegł wielki talent Sławka. Właśnie przez Adama Włodka i Wisławę Szymborską poznałem Mrożka, kiedy był jeszcze licealistą. Na pogrzebie Włodka w 1986 roku padły słowa, że był on przez parę dziesiątków lat instytucją życia literackiego Krakowa jako przyjaciel i przewodnik debiutantów. Mrozek też był z tą instytucją związany. Reportaż Mrożka z budowy Nowej Huty, na której pracował, był taki sobie, jak się wtedy pisało, pozytywny. Potem jeszcze parę razy wystąpił Mrozek w Przekroju" w pozytywnej roli, raz znów reportażowo, raz gwiazdkowo-lirycznie. Jako publicystę pozytywnego poznawali go głównie czytelnicy Dziennika Polskiego", w którego redakcji zaczął rzeczywiście pracować. Przepowiadałem mu kiedyś w rozmowie z Eilem wielką dziennikarską przyszłość, na co Marian 279 OKULARY To też Mrozek, ale wczesny prychnął pogardliwie. I miał rację, bo Mrozek szybko zrezygnował z dziennikarstwa na rzecz tego, co było jego prawdziwym powołaniem. Wiedziałem, jakie ono było, ale nie myślałem, przyznam się, że się mu tak kompletnie poświęci, odrzucając żurnalistyczne protezy. Mrozek właśnie trafił do Wielkiej encyklopedii powszechnej jako jeden z najmłodszych, jeśli nie najmłodszy wymieniony tam autor. Prozaik i dramaturg; uprawia satyryczną groteskę o aktualnym podtekście obyczajowym i filozoficznym, często posługuje się chwytami parodystycznej stylizacji językowo-literackiej i absurdalnego komizmu". Tak napisano w encyklopedii, a Eilemu widać spodobała się ta charakterystyka, bo zacytował ją w swoim wstępie do książeczki Przez okulary Sławomira Mrożka. Ja mogę tylko dodać, że wszystko to, o czym mowa w encyklopedii, zaczął Mrozek uprawiać zanim stał się autorem drukowanym i granym. Najczęściej odbywały się te najwcześniejsze literackie i parateatralne produkcje Mrożka u Wi-sławy Szymborskiej i Adama Włodka, a jego partnerem w nich był jego kolega ze szkoły Leszek Herdegen, który, nim skoncentrował się ostatecznie na aktorstwie, próbował też, i to wcale długo, pisania. Kiedy Herdegen po ukończeniu krakowskiej szkoły aktorskiej miał wyjechać na Wybrzeże, Mrozek i on postanowili dać retrospektywny przegląd swojej prywatnej twórczości, poczynając od juvenilii, czyli szczeniackich kawałów, jakie wyprawiali w latach szkolnych. To był fantastyczny, co najmniej dwugodzinny spektakl, który, mówiąc nawiasem, odbył się u mnie w domu przed nieliczną widownią przyjaciół i znajomych. Rozpoczął go skok Leszka na szafę, na której wykonał swoją słynną pantomimę sępa, zakończoną zeskokiem