X

They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Podobne

an image

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Post�p by� istotnie znaczny, je�li si� zwa�y, i� w roku 1902 na tym samym te- renie liczono niespe�na pi�� tysi�cy ren�w. Za lat dwadzie- �cia powinno ich by� dziesi�� milion�w. Kiedy nadszed� dzie� odjazdu, Carl Lomen postanowi� odprowadzi� Alana a� do swoich wielkich pastwisk na p�- wyspie Choris. Drog� do Shelbon, wynosz�c� oko�o stu mil, odbyli na drezynie ci�gnionej przez psy. Alan mia� chwilami wra�enie, �e Mary Standish znajduje si� obok, �e jedzie wraz z nim dziwacznym wehiku�em poprzez pu- stk� dziczy. Widzia� j� po prostu. Jawi�a mu si� nieraz jak �ywa. Czasem tak wyra�nie �wieci�y jej oczy, tak s�odko u�miecha�y si� male�kie usta, �e got�w by� przem�wi� do widma, gdyby nie obecno�� Carla Lomena. Ani my�la� zreszt� zwalcza� te omamienia. B�ogo mu by�o wierzy�, �e wiezie j� ze sob� tym malowniczym psim zaprz�giem, �e si� razem zatracaj� w�r�d g�r i tundr z wolna zdzieraj�c zas�on� z tajemniczej i pi�knej krainy. Niezaprzeczalnie bowiem tajemnica i pi�kno strzeg�y owych niezliczonych mil drogi, biegn�cych przed nimi oraz pozostaj�cych w tyle, jawi�cych za ka�dym zakr�tem nowe cuda. Dnie by�y ju� d�ugie. To, co si� zwyk�o nazy- wa� noc�, nie istnia�o w og�le. Dwudziestego czerwca dzie� trwa� pe�nych dwadzie�cia godzin i jedynie mi�dzy jedenast� a pierwsz� panowa� mi�kki rozkoszny p�mrok. Sen nie zale�a� ju� wcale od wschodu i zachodu s�o�ca, lecz by� regulowany ruchem strza�ek zegara. Kraj, pe�- nych siedem miesi�cy przemarz�y do ko�ci, rozkwita� te- raz niby kielich bajecznej ro�liny. Po Shalton Alan i jego dwaj towarzysze odwiedzili Candle, zamieszkane przez niespe�na setk� bia�ej ludno�ci, sk�d brzegiem rzeki Keewalik dotarli do osady o tej�e na- zwie nad zatok� Kotzebue. Ma�y parowiec Lomena, o ob- s�udze z�o�onej z Lapo�czyk�w, zawi�z� ich na p�wysep Choris, gdzie Alan zabawi� ca�y tydzie�. Rad by�by co pra- wda natychmiast jecha� dalej, jednak�e starannie ukrywa� 107 j niecierpliwo��. Co� go pcha�o gwa�townie, zach�ca�o do po- �piechu. Po raz pierwszy od szeregu miesi�cy s�ysza� grzmi�cy t�tent tysi�cznych racic i zda�o mu si�, �e ta dzi- ka pie�� niesie w sobie nagl�cy zew jego w�asnych stad. Rad by� zatem, mog�c wreszcie po tygodniu ruszy� da- lej. Parowiec zabra� go do Kotzebue. By�a noc, pod�ug wskaz�wek zegara, gdy lekka motor�wka wioz�a go w g�r� delty Kobuk. Po po�udniu czwartego dnia dotarli do Red- stone, odleg�ego o dwie�cie mil od uj�cia rzeki, wliczaj�c wszystkie jej skr�ty. Tu Alan wysiad� na l�d, ��d� za� po- p�yn�a z powrotem, s�abo przynaglana leniwym pr�dem. Dopiero gdy szept motoru zamar� w oddali, Alan od- czu� w ca�ej pe�ni bezmiar swej swobody. Nareszcie, po ty- lu miesi�cach d�ugich jak lata, by� zupe�nie sam. Na p�- nocny wsch�d bieg� nie ska�ony niczym szlak, kt�ry zna� tak dobrze - sto pi��dziesi�t mil lotem ptaka - wiod�cy wprost ku wrotom jego rancza poprzez kraj cichy i bezlud- ny. Drgn�� s�ysz�c jaki� d�wi�k, lecz u�miechn�� si� wnet, gdy zrozumia�, �e to on sam krzykn�� bezwiednie. Przez chwil� mia� po prostu wra�enie, �e g�os jego doleci do pod- n�y Endicott, a Tautuk, Amuk Toolik, Keok i Nawadlook zrozumiej�, �e wraca. Spojrza� na zegarek. By�a pi�ta po po�udniu. Tego dnia wsta� bardzo wcze�nie, jednak�e nie czu� znu�enia. Wo� pi�ma, bij�ca z g��bi tundr poprzez w�ski skrawek zaro�li nadbrze�nych, dzia�a�a na� niby narkotyk. Musia� si� ko- niecznie znale�� w tundrze, zanim legnie na noc twarz� ku gwiazdom. Pili�o go porzuci� krzewy i chaszcze; uczu� wko�o bezmiar otwartej r�wniny, r�wniny bez granic. Co za wariat nada� tej ziemi przydomek barren -ja�owa? Co za szale�cy kre�lili te same brednie na mapach? Za- rzuci� plecak na ramiona, doci�gn�� rzemienie i uj�� fuzj� w gar��. Ja�owa ziemia! W�a�nie! Ruszy� w drog� krokiem tak szparkim, jakby bra� udzia� w wy�cigach, wi�c jeszcze na d�ugo przed zmierz- chem i por� snu rozes�a�y si� przed nim w ca�ej swej kra- 108 si� ja�owe ziemie geograf�w - jego ziemski raj. Przystan�� na ma�ym wzg�rku w z�otej powodzi s�onecznej i rozejrza� si� wok�. Plecak z�o�y� u st�p i zdj�wszy kapelusz, uczu�, jak ch�odny wiatr przegarnia mu w�osy. Gdyby� Mary Standish �y�a i mog�a to widzie�! Wyci�gn�� rami�, jakby jej jasnym oczom wskazuj�c krajobraz, g�ow� mia� pe�n� my�li o niej, a na milcz�cych wargach szept jej imienia. Niezmierzona tundra roztacza�a si� przed nim bezle�- na, zielono-z�ota, dziana kwieciem rozlicznym, tak pe�na �ycia, jak �adna z puszcz czy kniej. Pod nogami mia� zwarty dywan niezabudek modrych jak niebo; fio�k�w bia- �ych i lila o odurzaj�cym zapachu. Dalej nieco kobierzec z�otookich rumiank�w przetyka�y g�sto fioletowe irysy, wysokie na p� metra. Nas�uchiwa� melodii �ycia. K��bi�a si� wsz�dy. Ptaki �wierka�y nisko i sennie, jakkolwiek s�o�ce wci�� jeszcze �wieci�o jaskrawo. Ze sto razy chyba dane mu ju� by�o ob- serwowa� �w cud ptasz�cego instynktu, wyczuwaj�cy na- dej�cie nocy mimo braku zmierzchu. Podj�wszy z ziemi plecak, ruszy� dalej. Od stawu ukrytego opodal w dolince w�r�d wysokich trzcin, dobieg�o g�ganie dzikich g�si oraz pe�ne zadowolenia kwakanie kaczek. Wysok�, cienk� nut� wyci�ga�a krzy��wka, p�aczliwie wo�a� kulik, a w oddali, k�dy na horyzoncie zg�szcza�y si� cienie, szorstko, ochry- ple krzycza� �uraw. W chwil� potem z ga��zi mijanej w�a�- nie wierzby za�wiergoli� drozd znu�ony ca�odziennym �piewem i sennie zakwili� uk�adaj�cy si� do snu szczygie�. Noc! Alan parskn�� �miechem, podczas gdy s�o�ce �wieci�o mu prosto w twarz. Pora i�� spa�! Ciekawie spojrza� na zegarek. By�a dziewi�ta

Drogi uĚźytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.