ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

.. około ósmej — odparła wyraźnie zniecierpliwiona. Dopiero teraz spostrzegł, jak bardzo jest podekscytowana. Usiadł, próbując strząsnąć z siebie resztki snu. Na stole w świetle niewielkiej nocnej lampki dostrzegł różnokolorowy stos papierów, a obok otwartą szarą kopertę. — Co się stało? — Eroll, te dokumenty... To niesłychane, siedzę nad tym od dwóch godzin i sama nie mogę uwierzyć... Kiedy wróciła z Erollem do hotelu, sądziła, że gdy tylko zwali się na łóżko, zaśnie natychmiast, ale sen nie przychodził. Krótkie momenty odrętwienia, stany pół snu, pół jawy przynosiły męczące koszmary, po których następowało gwałtowne przebudzenie zamiast głębokiego snu. Przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny starała się za wszelką cenę być pomocna Ero!łowi i nie okazywać, ile ją to kosztuje. Dobrze wiedziała, co znaczy wylecieć z siodła, zjechać na boczny tor — wszystko jedno — przez własną głupotę, czy z powodu złej woli innych, a w momencie gdy usłyszała oskarżycielską mowę Schwartzkopfa, zrozumiała, co mo- 125 że stać się z Erollem. l już nie chodziło o dziecko, o to, że znikną wszelkie widoki na limit, szansa, i tak niewielka, stanie się równa zeru, ani o to, że Eroll będzie musiał szukać sobie innego zajęcia albo żyć jak tylu innych, bez pracy — w grę wchodziła jego ambicja. Znała go przecież dobrze, zniechęcony, zmęczony, nieraz się zarzekał, groził, że rzuci wszystko, zmieni to podłe zajęcie, sprzeda kamery, ale nie wierzyła w to nigdy, patrząc na niego, nie mogła sobie tego wyobrazić... l nagle miałby odejść naprawdę? W dodatku nie z własnej woli — miał zejść ze sceny pokonany publicznie. To byłaby katastrofa, ich związek nie wytrzymałby tego, a jeżeli nawet przetrwaliby trudne chwile, Eroll już nigdy nie byłby tym człowiekiem, którego kochała, zbyt wiele by się zmieniło. Nie chciała zmian. Tak łatwo jest o zmianę, jeżeli tylko dobre ma zmienić się na gorsze. Lubiła w nim tę mru-kliwość, opryskliwość, ceniła niezależność, wynikającą z podświadomego być może poczucia pewnej wyższości czy skuteczności w działaniu. Nie mogła dopuścić, by to wszystko w nim zabito, to byłoby równoznaczne ze zbrodnią lobo-tomii. Leżąc obok niego, pogrążonego we śnie, słuchając jego głębokich oddechów, z których każdy wydawał się zwalniać go od jakiejś małej cząstki potwornego zmęczenia, zaczęła odczuwać strach — to, co przeżyła, spychane, tłumione przez konieczność sprostania coraz to nowym wydarzeniom porywającym ich jak lawina, wracało teraz wykoślawione w sennym koszmarze. Zrozumiała, że lepszy sen już nie przyjdzie, wstała, ubrała się i usiadłszy przy stole otworzyła szarą kopertę. Im dłużej wczytywała się w jej zawartość, tym bardziej była podekscytowana, zmęczenie przeszło jak ręką odjął. Kilkakrotnie już chciała obudzić Erolla, ale za każdym razem postanawiała sprawdzić jeszcze raz wszystko od początku. Tak trudno było uwierzyć w to, co stało czarno na białym, potwierdzone autorytetem Rubena i jego licznymi podpisami. 126 — Japoneczko, powiedz wreszcie, o co chodzi — poprosił Eroll, patrząc już nieco bardziej przytomnie. — Nie mogłam zasnąć, więc postanowiłam zajrzeć do tych papierów... — Widzę, coś nie w porządku? — Pamiętasz, mówiłam ci, na czym polegał pomysł Ru-bena, chciał zastąpić nieczynny gen prawidłowym... — Mhm, zmiana cegiełek — mruknął, senność ogarniała go znowu. — Właśnie, z tych dokumentów wynika — Mariko wskazała na stół — że to się powiodło, tylko po roku obserwacji okazało się jeszcze coś, Eroll... l właśnie chodzi o to coś... — Mariko zawahała się — można to nazwać efektem ubocznym... — To znaczy? Eroll ziewnął szeroko i podrapał się w głowę, sposób mówienia Mariko, te wahania, zawieszenia głosu drażniły go, ale wstrzymał się z komentarzem. — Ten zabieg polegał właściwie na wstrzyknięciu Yordze odpowiednio spreparowanego wirusa, który potrafił przenieść pożądany gen, a efekt uboczny polegał na tym, że wirus wpłynął na wszystkie komórki organizmu, i to w specjalny sposób... — No mów, do licha, o co chodzi. — Moja wiedza nie jest być może imponująca, ale wczytywałam się w te notatki długo, jestem pewna, że Ruben do końca nie wiedział, dlaczego właściwie tak się stało, ale komórki organizmu Yorgi przestały obumierać... — Co to znaczy? — Eroll popatrzył na nią w zdumieniu. Za oknem słychać było okrętową syrenę. — No, właściwie... to może oznaczać tylko jedno: że Yor-ga przestał się starzeć — powiedziała Mariko. — Przecież to absurd! Mariko zrobiła minę świadczącą o tym, że rozumie jego reakcję, ale nic innego nie może powiedzieć. — Tu są na to dowody. 127 — O czym ty mówisz, Japoneczko? Co to znaczy „przestał się starzeć"? — Senność opuściła go zupełnie. — Eroll, powiem tyle, ile wiem... Człowiek starzeje się właściwie przez całe życie, przyczyną jest z jednej strony zmniejszająca się skuteczność systemu immunologicznego, z drugiej — nakładanie się błędów w odtwarzaniu DNA przy podziale komórek. Po prostu dzielą się coraz mniej dokładnie, kopia zawsze jest gorsza, dlatego komórki zwierząt, wszystkich zwierząt z wyjątkiem jednokomórkowców, dzielą się określoną ilość razy, po czym obumierają. U myszy, o ile pamiętam, dwadzieścia cztery razy, u kury osiemnaście i tak dalej. — U człowieka? — Około pięćdziesięciu... Do tej pory nie było wyjątków, ale Yorga jest... On się po prostu nie starzeje, Eroll. — Zaczekaj — poprosił Brand — nie mogę zebrać myśli... Czy to znaczy, że Yorga jest... nieśmiertelny? . Za ścianą w sąsiednim pokoju rozległy się podniesione głosy, i po chwili buchnęła głośna muzyka, parę taktów i wszystko ucichło