Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
Który można opuścić "Kiedy się Strzelec z Panną i Wagą przechyli, Kiedy Rak i Kosa drogę swoją zmyli, To morowa zaraza, głód, śmierć i zniszczenie, Zgrzybiałego wieku zbliża odrodzenie." Proroctwa Michała Nostradamus "Na to się zrodziłem, aby roty piekielne wojować i z diabłem zwodzić harce, dlatego wiele z moich ksiąg wojną i potrzebą dyszy." Dr M. Luter JUŻ Z POŁOWĄ SZESNASTEGO stulecia słońce wiary coraz więcej traciło swoją świetność. Nie wszędzie od zachodniego brzasku jaśniały krzyże wyniosłych świątyni gotyckich; budowle te, wymowne tajemniczymi kształty, ogarniał mrok, stawały się niezrozumiałe dla ludu, reszta uważała je za zyskowne urządzenia polityczne, a rzadko kto spoglądał na ich wieże jaśniejące znakiem Zbawiciela, bo wszyscy zwracali oczy na ziemię, która zaczynała się czerwienić krwią ludzi pierwszy raz biorących się do broni za nowe myśli. Nad czeską Pragą z głuchym grzmotem zbierały się czarne chmury brzemienne trzydziestu latami mordów i pożogi, które wkrótce całe Niemcy piorunami swymi zapalić miały. Cały świat dziejowy był zachwiany, bo spólne serce wszystkich uderzone - wiara! Stąd po wszystkich tętnach europejskiego systematu państw przebiegło jedno elektryczne wstrząśnienie. Pojedyncze wulkany otwierały się w różnych miejscach i fale ludu jak wzburzony ocean biły z równin i siół z trzaskiem o dumne kasztele i burgi, i bogate kościoły, jak o skały śród morza. Jedne zawalały się, druzgocząc w upadku zdobywców, inne opierały się potokowi czasu na później zachowane pomniki krwią i dymem malowane. I burze te były jakby symbolami późniejszych wieków odmian, zwiastunami nowej karty dziejów ludzkości. Przywódcami, na których głos poruszały się tysiące, nie byli ani możni rycerze, ani genialni statyści, ani wielcy książęta, ale albo prosty śpiewak wędrowny, albo mnich, albo chłop wzywał do walki, a znaki ich sztandarów były żyjącym szyderstwem tego, co wieki poważały. Lecz i świat myślowy nie był pogodniejszy. Kilkuwiekowy mir ze starożytnymi mistrzami zerwany. Poważne starożytności postaci, przystrojone niegdyś w doktorskie birety i togi, wyszydzano, druzgotano, podobnie jak posągi świętych. Scholastyczność tyle lat z Arystotelesem panująca zbledniała, zbliżał się czas, w którym ją werulamski kanclerz wtrącić miał na zawsze w przepaść bibliotek. Na próżno niektóre sekty i klasy podstępnym bojem broniły tego filaru własnej potęgi, najheroiczniejsze lekarstwa z suchot scholastyki uleczyć nie mogły. Już nie przysięgano na słowa mistrza. Wszystko, w co wierzono, wszystko, co od kilkuset lat uznawano za aksjomat, za prawdę, teraz kto chciał rzucał bezkarnie jako problemat i powątpiewanie wpośród legionów uczonych, a każde zdanie stawało się kością niezgody. Wnet tłum rozdzielał się na stronnictwa; szyki pisarzy, dysputujących pod chorągwiami starych mistrzów lub nowatorów, wiodły równie jak orężem zacięte walki. Spory religijne, spory naukowe, spory o życie i swobodę, spory o antymon, o tytuń, o okrągłe periody, o Galena i Hipokratesa, o kozią wełnę, spory o nie z jednostajną zażartością prowadzone były, jakby stara Europa na to resztkę zachowanej rycerskiej energii wydawała. Bandy studentów wędrownych, ostatki dogorywających minstrelów w zwyczajne rzemiosło zamienionych, prorocy, alchemicy, astrolodzy, czarownicy, pielgrzymi wzdłuż i wszerz przebiegali świat a wszyscy krzyczeli: "Ludzie! oto nowe źródła życia, nowe siły wam ukazujemy, słuchajcie!" I wszyscy jak w ciemnościach macali dokoła siebie, czuli, iż wielka, nowa epoka się zbliża