They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Przekonać. - A tak macie drugie podziemie... Zaskoczyła go. - Tak, drugie. Szkoda. Tak jest zawsze. Niedobitki pokonanych i nowi, negatywnie do¶wiadczeni przez system, często niedawni zwycięzcy lub pomniejsi sojusznicy. Ki-neyowi kto¶ pomagał. Może jaki¶ żołdak, który przeszedł do nas na służbę, a tak naprawdę wci±ż nas nie lubił. Albo jaki¶ sympatyk kineyowców w służbach bezpieczeń- stwa. Nie wiem, cholera, teraz wła¶nie to sprawdzaj±. Dorw± ich. Nie ma obaw. Hm... Drugie podziemie. Ładnie to ujęła¶. Ale oni s± niegroĽni. S± zbyt słabi. - Ciekawe, czy to samo powiedziałby Gollagor? I technicy z Diraca, którzy naprawiaj± bazę po sabotażu. NieĽle sobie daj± radę ci "niegroĽni"! Zamachy w strefie rz±dowej i w hiperbramie. Dwa najbardziej strzeżone miejsca w układzie. Rzeczywi¶cie, "za słabi"! - Dlatego trzeba ich wyłapywać. Odizolować. Usun±ć. - Ramzes, ty chyba nie wiesz, co mówisz. Hej, bracie! Czy ja dobrze pamiętam? Marsze. Petycje. Wiece! Razem protestowali¶my przeciw usankcjonowanym prawnie morderstwom tanatorów! Teraz wy robicie to samo! - To jest wojna, Dina. To dla dobra i bezpieczeństwa większo¶ci. - Oni też mówili, że to wojna. I że chc± bezpieczeństwa większo¶ci. Tłumaczyli¶my im, że zdarzaj± się pomyłki, że w wyniku ich działań mog± ponie¶ć krzywdę niewinni ludzie. Czy teraz niewinni ludzie s± bezpieczni? - Pod pewnymi względami, Dina, każdy jest winny. To zależy tylko od miejsca, w którym postawisz granicę, pomiędzy dozwolonym a zakazanym. Oni tworzyli prawo, małe ale bardzo surowe. My chcemy działać inaczej. Musimy kontrolować ludzi mocniej, dokładniej, czę¶ciej. Tak, ograniczyć nieco ich wolno¶ć, po to, by ustrzec ludzi przed przestępstwami i chęci± do ich popełniania. Taki jest cel. Taka jest przyszło¶ć. Ale najpierw... Gwałtownie podniosła się z fotela. Stanęła naprzeciw Ramzesa, wspięła się na palce, tak że jej twarz niemal znalazła się na wysoko¶ci jego oczu. - Wiem, braciszku. Najpierw musicie wytłuc wszystkich, którzy wam przeszkadzaj±... 10. Centralny komputer bazy parksów przypominał powiększon± do gigantycznych rozmiarów główkę kapusty. Bladozielone płaty wyrastały z centralnego pnia, nachodziły na siebie, przenikały, tworz±c kulę o ¶rednicy kilkunastu metrów. Znajdował się w specjalnym pomieszczeniu, wypełnionym roztworami spełniaj±cymi funkcje jednostek pamięci, procesorów, magistral danych i peryferiów. Komputery parksów były urz±dzeniami nie elektronicznymi, tylko chemicznymi. Centralna jednostka bazy bezpo¶rednio sterowała prac± dwóch zombich - ludzkich ciał bez osobowo¶ci, w których poprzednio przebywały kopie par-ksańskich szpiegów, a które teraz postanowiono wykorzystać do przeprowadzenia zabiegu. Ich nienaturalnie u¶miechnięte twarze były ostatnim widokiem, jaki ujrzał Daniel. Potem pogr±żył się w mroku. Miał pozostać nieprzytomny do czasu, gdy jego koprocesor bojowy ponownie zostanie zaktywizowany. Z ciemno¶ci wyłaniały się obrazy. Niektóre statyczne, inne pełne dynamiki i ruchu, niektóre poszarzałe i zamglone, inne wyraziste i ostre. Były wspomnienia oparte tylko na obrazie, także fragmenty dĽwięków i zapachów, a czasem Daniel czuł, jakby dostał się w sam ¶rodek doskonałego holo. A przecież było to tylko jego własne życie, przypominane w krótkich błyskach, w miarę jak mikroskopijne sondy pobudzały i odbudowywały tkwi±cy w mózgu Daniela koprocesor bojowy. Pojawiały się wspomnienia odległe - czasów, gdy jako tanator, żołnierz-sędzia, zabijał przestępców oskarżonych o szczególnie ciężkie zbrodnie. Obrazy bitew, pojedynków, obław. Wizerunki ofiar zbrodni, a potem trupy ich morderców. Sceny przepływały przez mózg bez żadnego chronologicznego porz±dku, pocięte, często zniekształcone. Razem z nimi odbierał dĽwięki i zapachy, ale także raporty elektronicznych systemów wspomagaj±cych, sygnały z urz±dzeń osłonowych, raporty z centrali. Czasem pojawiał się też zapis jego własnych emocji, uczuć, a nawet konkretnych my¶li. Z tego chaosu wyłaniały się też wspomnienia nowsze. Pierwsze raporty o korgardach. Dzień, w którym zrezygnował ze służby w formacji tanatorów i przeszedł do grupy zajmuj±cej się walk± z Obcymi. Twarze przyjaciół i towarzyszy walki - Puchatka, Forbiego, Rittera. Widział mał± dziewczynkę z miasta Kallaheim, któr± bezskutecznie próbował uratować przed ¶mierci±. Korgar-dzkie pojazdy poluj±ce na ludzi. Zwycięski szturm na Fort Czarny. Przegran± bitwę w Pasie Flamberga. ¦mierć wszystkich członków jego oddziału w starciu z żołnierzami solarnymi. Spokojn± twarz Tiwolda Rittera, gdy na chwilę odzyskał przytomno¶ć po pobycie w korgardzkim piekle. ¦miech solarnego żołnierza, który zaraz potem Rittera zabił. Forbi, Puchatek, Dina, Karolina... wszystkich ich widział w pojedynczych scenach, gestach, słowach. Przyjaciół dawno pomordowanych. Wrogów odnosz±cych kolejne sukcesy. Kobiety, które w jego życiu znaczyły wiele i takie, z którymi był tylko przez jedn± noc. Rodziców. Sor-manitę Trycja z planety Tanto, który umarł dla Daniela, choć znał go ledwie pół godziny. Bolało go