ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

Jeszcze jako szeregowy członek POW Komendant liczył powracających w księgach parafialnych na plebanii w Bielsku Podlaskim, gdzie przebywał na objeździe naukowym. Studiował wtedy historię i było to znakomitym powodem, aby prosić o dostęp do ksiąg nie budząc podejrzeń. POW prowadziła wtedy własny monitoring powrotów nie dowierzając oficjalnym statystykom, ale w tym wypadku one rzeczywiście nie kłamały. Był to zresztą jeden z czynników, który przyczynił się do odejścia starego Józefskiego z funkcji Komendanta Naczelnego POW na honorową emeryturę, jaką w organizacji było szefostwo Instytutu Niepodległości w Nowym Jorku. Tego oczywiście nie mógł powiedzieć Mornardowi, wszystko, co dotyczyło Komendy Naczelnej, otaczali najściślejszą tajemnicą. Prawdę mówiąc, ówczesne kierownictwo organizacji nic tu nie było winne. Wiele lat później analizowali porażkę, wcześniej robili to emigracyjni publicyści. Niezależnie od opcji politycznej zdania się pokrywały - to przede wszystkim rosyjski cud gospodarczy lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych (choć jego początki były widoczne już w okresie odprężenia po konferencji monachijskiej) zaważył na samookreśleniu byłych unitów. Sukces gospodarczy ubezpieczał liberalizację w kulturze i łagodzenie systemu policyjnego - to się zaczęło już za Mikołaja III, zaś Aleksander IV tylko podsumował to, co tamten zaczął. Naturalnie carat za liberalizację musiał zapłacić pewne koszty - a to amnestia dla bojowców (sprytnie połączona z pięćdziesiątą rocznicą śmierci cara męczennika św. Mikołaja II) albo wolność religijna dla unitów - ale per saldo straty były mniejsze niż zyski. Dla Imperium, ma się rozumieć. Do tego doszła atrakcyjność kulturowa Rosji - jedna szósta globu zamieszkana przez miliard ludzi. Ten sprzedawca kwasu nie był wyjątkiem w Warszawie, należało rzecz wyjaśnić. - Unici, o których mowa, dokonali swojego wyboru w kilka miesięcy po edykcie, który zakończył lata prześladowań. I to w warunkach panowania tej samej administracji, która jeszcze niedawno ich gnębiła. Trzeba to wziąć pod uwagę przy ocenie wyników tego - to pańskie określenie, którego nie podzielam - plebiscytu. A nie podzielam tego, że POW stoi na stanowisku rozdzielenia kwestii narodowości od sprawy wyznania. Tak, jak mamy Polaków protestantów na Śląsku Cieszyńskim czy Mazurach, tak możemy sobie zupełnie swobodnie wyobrazić Polaków prawosławnych. Zaręczam panu, że przyjmując do POW nie pytamy o wiarę czy jej brak. - Rzeczywiście nie pytali - sprawdzali to wcześniej jak wiele innych rzeczy. W ogóle w końcu XX wieku trudno uzależniać przynależność do narodu samookreśleniem religijnym, które powinno pozostać sprawą prywatną jednostki. Rozumiem, że rodak Woltera się ze mną zgadza? Przez twarz Mornarda przeleciał cień kwaśnego uśmiechu. Komendant zgrabnie odbił piłeczkę, choć w to, co mówił, nie wierzył do końca. Rzeczywiście, było tak na Kresach, że religia prawie zawsze oznaczała narodowość, ale wiedział też, że poprawność polityczna obywatela laickiej III Republiki nie pozwoli dziennikarzowi się przy tym upierać. - A propos Oświecenia przywołanego przez Pana, Komendancie, jakie są źródła waszej antymasońskiej obsesji? Tym razem to Mornard go zaskoczył. Od jakichś piętnastu lat bardzo rzadko o to pytali, znacznie częściej o feminizm - z taką ukrytą tezą, że przewaga mężczyzn wśród działaczy POW dowodzi mizoginizmu i seksizmu, zgodnie z zaściankową kulturą Polaków. Ciekawe, co by pisali, gdyby na jego miejscu była kobieta. - Nie mamy antymasońskiej obsesji. Walcząc, bierzemy pod uwagę fakty, a nie fobie. Ale przyznaję, że dyskusja nad masonerią zajmuje w naszej publicystyce więcej miejsca niż w wielu innych krajach. Wynika to jednak ze znaczącego faktu - otóż punktem wyjścia każdego przedstawienia najnowszej historii Polski jest nie tyle klęska w Bitwie Warszawskiej w 1920 roku, ile o rok wcześniejsza decyzja ówczesnego Naczelnika Państwa, Józefa Piłsudskiego, aby wszystkimi siłami uderzyć na pozycje bolszewickie, atakowane właśnie przez Siły Zbrojne Południa Rosji genenerała Denikina. Ani czerwoni, ani biali nie mieli dostatecznie dużo sił, aby sami zwyciężyć, wojska polskie były tu języczkiem u wagi. Także zachodni historycy przyznają, że to zdecydowane uderzenie Polaków umożliwiło w 1919 roku Denikinowi zwycięstwo pod Orłem, a w konsekwencji zajęcie Moskwy i, wspólnie z generałem Judeniczem, Petersburga. Następnie już jako Lord Protektor Rosji generał Denikin dobija resztki partyzantki bolszewickiej i anarchistycznej, a także narodowej na Ukrainie i w 1920 roku przeprowadza restaurację Romanowów w osobie imperatora Cyryla I. Ten zaś ogłasza, że wszelkie zobowiązania podjęte przez Denikina, które naruszałyby terytorium jedinoj i niedilimoj Rosji, jako podjęte pod przymusem chwili są nieważne. I po uzyskaniu poparcia Francji, dla której Rosja jest znacznie cenniejszym antyniemieckim sojusznikiem niż Polska, rusza na Warszawę. Anglia godzi się z tym pod warunkiem powrotu Niemiec do granic z 1914 roku na wschodzie w imię równowagi europejskiej, z tym, że Wielkie Księstwo Poznańskie otrzyma dwujęzyczność i własny sejmik, zaś car rezygnuje z Finlandii, by zrównoważyć zajęcie Galicji