Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
Zwrócił się do Olivettiego. Potrzebny mi spis dzieł Berniniego. Zapewne nie macie tu podręcznego albumu na jego temat? Podręcznego albumu? Mniejsza o to. Muszę mieć obojętne jaką listę. A co z Muzeami Watykańskimi? Tam z pewnością mają coś o Berninim. Jest tylko jeden problem odezwał się gwardzista z blizną pod okiem. W muzeum wyłączyliśmy prąd, a sala z rejestrami jest ogromna. Bez pomocy pracowników trudno będzie... Te prace, o których mowa przerwał mu Olivetti zostały stworzone w okresie, kiedy Bernini był zatrudniony tutaj, w Watykanie? Raczej tak odparł Langdon. On mieszkał tu niemal przez cały czas, gdy tworzył. A z całą pewnością w okresie, gdy miał miejsce konflikt z Galileuszem. Komendant skinął z zadowoleniem głową. To w takim razie są jeszcze inne rejestry. Vittoria poczuła przypływ nadziei. Gdzie? Olivetti nie odpowiedział. Wziął na bok swojego podwładnego i przez chwilę rozmawiali przyciszonym tonem. Na twarzy gwardzisty malowała się niepewność, ale kiwał posłusznie głową. Kiedy komendant umilkł, strażnik zwrócił się do Langdona. Tędy proszę, panie Langdon. Jest dziewiąta piętnaście. Musimy się pospieszyć. Ruszyli ku drzwiom. Vittoria chciała iść z nimi. Pomogę wam. Nie zdążyła, gdyż Olivetti złapał ją za ramię. Nie, panno Vetra. Muszę z panią porozmawiać. Jego uścisk był bardzo stanowczy. Langdon z gwardzistą wyszli. Olivetti z kamiennym wyrazem twarzy odprowadził dziewczynę na bok. Jednak nie miał okazji powiedzieć jej tego, o co mu chodziło. Jego radiotelefon szczęknął głośno. Commandante? Wszyscy zebrani w gabinecie obrócili się w jego kierunku. Głos dobiegający z telefonu brzmiał ponuro. Myślę, że powinien pan włączyć telewizor. 80 Kiedy przed dwiema godzinami Langdon wychodził z tajnych archiwów, nawet na myśl mu nie przyszło, że jeszcze kiedyś je zobaczy. Teraz zadyszany gdyż przez całą drogę biegli znalazł się znowu pod znajomym budynkiem. Eskortujący go strażnik z blizną pod okiem prowadził teraz pomiędzy rzędami półprzejrzystych boksów. Cisza panująca w pomieszczeniu wydawała się Langdonowi złowieszcza i ucieszył się, kiedy jego przewodnik ją przerwał. Myślę, że to tam zaprowadził go na koniec pomieszczenia, w którym pod ścianą znajdował się szereg mniejszych boksów. Przebiegł spojrzeniem po tabliczkach i w końcu wskazał Langdonowi jeden z nich. Tak, to jest tutaj. Dokładnie tu, gdzie mówił komendant. Langdon odczytał napis. ATTIVI VATICANI. Aktywa watykańskie? Przejrzał pobieżnie spis zawartości. Nieruchomości... waluta... Bank Watykański... starożytności... Lista ciągnęła się i ciągnęła. Dokumenty całego watykańskiego majątku wyjaśnił gwardzista. Langdon przyjrzał się boksowi. Jezu. Nawet przy panującej w nim ciemności widać było, że jest dokładnie wypełniony. Komendant powiedział, że wszystko, co Bernini stworzył pod patronatem Watykanu, musi być tu wymienione jako majątek. Langdon skinął głową i uświadomił sobie, że komendant może mieć rację. W czasach Berniniego wszystko, co artyści tworzyli pod patronatem papieża, stawało się, zgodnie z prawem, własnością Watykanu. Przypominało to bardziej rządy feudalne niż patronat, ale najlepsi artyści żyli w doskonałych warunkach i nie uskarżali się specjalnie na ten system. Włącznie z dziełami znajdującymi się poza granicami Watykanu? spytał. Strażnik rzucił mu dziwne spojrzenie. Oczywiście. Wszystkie katolickie kościoły w Rzymie są własnością Watykanu. Langdon spojrzał na trzymaną w ręku listę. Zawierała ona nazwy ponad dwudziestu kościołów znajdujących się na linii wyznaczonej przez powiew West Ponente. Jeden z nich stanowił trzeci ołtarz nauki i Langdon miał tylko nadzieję, że zdąży odgadnąć który. W innych okolicznościach chętnie sprawdziłby osobiście wszystkie kościoły po kolei. Dziś jednak miał około dwudziestu minut, żeby odkryć to, czego szuka kościół, w którym mieści się hołd Berniniego dla ognia. Podszedł do obracanych elektronicznie drzwi boksu, natomiast strażnik został tam, gdzie stał. Langdon wyczuł w jego zachowaniu niepewność, więc uśmiechnął się do niego uspokajająco: Powietrze jest tam w porządku. Trochę rzadkie, ale można nim oddychać. Otrzymałem rozkaz, żeby zaprowadzić pana tutaj i bezzwłocznie wrócić do komendy. Pan odchodzi? Tak. Gwardia szwajcarska nie ma zezwolenia na wchodzenie do archiwów. Złamałem przepisy, odprowadzając pana tak daleko. Komendant mnie o tym uprzedził