Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
Odezwałem się wtedy do niego w ten sposób: - W mojej sakiewce jeszcze coś zostało. Pokaż mi swoje oblicze, a wyciągnę resztę. Zdjął zasłonę i oto, na Boga, zobaczyłem twarz Abu al-Fatha al-Iskandariego. Rzekłem więc: - Biada ci, cóż z ciebie za diabeł ? Odparł: Życie spędzać należy w ukryciu, Trzeba się chować przed oczami ludzi. Dni różnią się między sobą, ja chcę im dorównać, żeby się w życiu na śmierć nie zanudzić. Jednego dnia gromadzi się we mnie zło całego świata, a kiedy indziej wielka siła przez świat mnie prowadzi. MAKAMA TRZECIA BALCHIJSKA Opowiadał mi Isa Ibn Hiszam: Do Balchu przywiódł mnie handel tkaninami. Byłem wtedy jeszcze niewinnie młody, beztroski i zasobny w bogactwo. Interesowało mnie tylko chwytanie pereł myśli i polowania na rozproszone słowa czystsze od mojej własnej mowy. One nie prosiły moich uszu o posłuchanie, ale były wszędzie tam, gdzie i ja byłem. Przyszedł czas odjazdu. Kiedy rozstanie nachyliło nad nami swój łuk, odwiedził mnie młodzieniec w szatach cieszących wzrok, z długą brodą, która kłuła żyły na jego szyi, o spojrzeniu pięknym jak wody Eufratu i Tygrysu. Powitał mnie grzecznie, przez co wzbudził we mnie najszczerszą przychylność. Potem rzekł: - Czyżbyś pragnął odejść? - Tak, na Boga! - Obyś znalazł dobrego przywódcę i oby nie zdołał zbłądzić twój przewodnik. Kiedy zamierzasz wyruszyć? -Jutro rano - odparłem. Wtedy rzekł: Poranek Boga nie jest porankiem odejścia, a ptak połączenia nie może być ptakiem rozstania. - Dokąd się udajesz ? - Do ojczyzny - rzekłem. - Kiedy znów do nas przyjdziesz po powrocie do swojej ojczyzny ? - W przyszłości - rzekłem. - Ja składam prześcieradło, a ty zwijasz nitkę. Gdzież podziała się twoja szczodrość? - Tam, gdzie zechcesz - odparłem. - Jeśli Bóg przywiedzie cię z powrotem w zdrowiu wtedy przyprowadź mi, proszę, wroga odzianego w szaty przyjaciela, uszyte z prawdziwego złota. Niechaj będzie kimś, kto nawołuje do niewiary, tańczy na paznokciu okrągłym jak źrenica oka, łagodzi ciężar długów i posiada jednocześnie dwa oblicza. Rzekł tedy Isa Ibn.Hiszam: Pojąłem, że ma na myśli dinara. Powiedziałem więc: - Masz tu takiego gotówką i obiecuję ci jeszcze jednego. Wtedy on wyrecytował: Okazałeś się wspanialszy od tego, co rzekłeś. Wciąż jeszcze jesteś szczodry jak za dawnych czasów. Obyś był silny, obyś wciąż był szczodry, zdrowy w pniu swoim i wzniosły w gałęziach. Ja nie potrafię unieść tego daru ani nie' umiem znieść twojej bystrości. Nie przypuszczałem, że jesteś tak mądry. Zbyt długo się łudziłem, że znam ciebie dobrze. O, podporo losu i największych zasług, oby los nie obdarzył ciebie żadnymi stratami. Isa Ibn Hiszam opowiadał dalej: Dałem mu dinara i rzekłem; - Gdzie rozwijała się twoja szlachetność ? - Wyrosłem w rodzie Kurajsz. U nich przygotowano mnie do szlacheckiego stanu. Ktoś z obecnych spytał: - Czy przypadkiem nie nazywasz się Abu al-Fath al-Iskandari ? Widywałem cię na irackich bazarach. Zarabiałeś na życie jak żebrak, wypisując kwity. Wtedy on wyrecytował: Bóg posiada wiernych niewolników, których życie można nazwać mieszaniną. Wieczorem mówią, że są Arabami, a rankiem jako Hebrajczycy do portu zawiną. MAKAMA CZWARTA SIDŻISTAŃSKA Opowiadał mi Isa Ibn Hiszam: Do Sidżistanu ciągnęła mnie wielka tęsknota, więc dosiadłem jej wierzchowca i wyruszyłem w drogę. Prosiłem Boga o pomoc w sprawach, które na mnie czekały. Bóg skierował moje kroki właśnie do Sidżistanu. Przystanąłem o zachodzie słońca i w tym samym miejscu ułożyłem się do snu. Gdy tylko ujrzałem ostrze poranka i nadchodzące armie promieni słonecznych, wybrałem się na suk, żeby znaleźć dla siebie mieszkanie. Kiedy obszedłem już dokoła całe miasto i naszyjnik suku, gdy znalazłem się w samym jego środku, usłyszałem nagle gwałtowny i niespodziewany krzyk. Ruszyłem więc w tym kierunku i wkrótce byłem na miejscu. Ujrzałem człowieka na koniu. Krzyczał, z trudem łapiąc oddech. Stał tuż przede mną,. odwrócony tyłem. Głośno mówił: - Kto mnie poznał, ten już mnie zna. Kto zaś mnie jeszcze nie poznał, tego zapoznam ze sobą. Jestem pierwszym dojrzewającym owocem Jemenu i opowieścią wszechczasów. Jestem zagadką dla mężczyzn i zgadywanką dla kobiet. Znają mnie miasta i twierdze, góry i skały, doliny i rzeki, morza i ich źródła, ludzie jadący na koniach i ci, którzy dosiadają tylko świńskich grzbietów. Któż to taki zawładnął ich murami, kto poznał ich tajemnice, przeszedł po ich ścieżkach i dotarł do kamiennych zboczy? O mnie wiedzą królowie oraz ich skarbnice, kopalnie pełne skarbów, ojczyzna wiedzy, ukryte wnętrza spraw i sprawy zamknięte na zawsze, a nawet trudy wojen. Któż im odebrał to, co kryły w sobie, nie płacąc należności? Kto posiadł klucze do nich i poznał ich wartość? Na Boga! Ja sam uczyniłem to wszystko. Wyniosłych królów nakłaniałem do zawarcia pokoju i odkrywałem zasłony najstraszniejszych nieszczęść. Na Boga! To ja widziałem, jak kochankowie ginęli z miłości. Sam cierpiałem na chorobę oczu zaślepionych urodą najpiękniejszych kobiet, zginałem delikatne gałązki, zbierałem płatki róży z najgładszych policzków. Przez cały czas unikałem jednak nizin tego świata, bo człowiek o szlachetnej naturze musi unikać rzeczy godnych potępienia. Od występnych słów odwracałem się jak ktoś, kto posiada delikatne uszy. Lecz teraz, kiedy już zajaśniał poranek siwizny, kiedy wspaniała starość przybliża się do mnie, postanowiłem wstąpić na ścieżkę poprawy i przygotować się do dnia zmartwychwstania. Nie znam lepszej drogi do mądrości niż ta, którą szedłem. Może ktoś, widząc jak dosiadam konia, jak opowiadam te szalone rzeczy, powie: ŤTo jest twórca cudu!ť O nie! Ja jestem twórcą wtelu cudów, które sam oglądałem. Byłem świadkiem wielkich wydarzeń, które przeżyć musiałem w cierpieniu. Z trudem zdobywałem klucze, które tak łatwo gubiłem, kupując je za wielkie sumy, a oddając za grosze. Na Boga! Szedłem ku nim w pochodach, podążałem w korowodach, pilnowałem gwiazd, zajeżdżając wierzchowce jednego po drugim. Musiałem brać udział w wojnach, lecz nigdy nie dopuściłem do tego, by płynące z nich korzyści ominęły muzułmanów. Musiałem zdejmować powróz z mojej szyi i zakładać go na szyję wroga. Musiałem moje lekarstwo wystawiać na waszych bazarach. Niech kupi je ode mnie ten, kto nie obawia się niewoli i nie stroni od słów o jedności Boga. Niechaj chroni ją ten, kogo wychowały całe pokolenia, kogo pojono wodą z najczystszego źródła. Rzekł Isa Ibn Hiszam: Stanąłem z nim twarzą w twarz, żeby go zobaczyć