Alleluja! W samÄ porÄ dwa debile zorientowaĹy siÄ, Ĺźe sÄ dla siebie stworzeni!
Na okładce widniał napis rezerwujący jego zawartość dla pierwszego lorda Admiralicji i premiera rządu. Wszystkie sprawy tej wojny, nie do końca jasne, nie ujrzą światła dziennego przez dwadzieścia piąć lub pięćdziesiąt n. Po tym okresie, jako przestarzałe, nie mające już świadków wśród żyjących, zostaną udostępnione w czytelni archiwum Admiralicji do publicznego wglądu. Wówczas będą historią. Na podręcznym stoliku spoczywała sterta podobnych skoroszytów zawiązanych tasiemką, dotyczących tej samej sprawy. Zakończonej. Admirał pyknął kilka razy z fajki, po czym rozsiadł się wygodnie w fotelu. Masyw skrzydła gmachu Admiralicji Brytyjskiej, przesłaniający widok na obelisk Nelsona z okna jego gabinetu, załamał się w harmonijkę w niebieskawym dymie przedniego fajkowego capstan tobacco, gdy jednak obłok się przerzedził, szybko odzyskał swoje stabilne kształty. W gmachu tym decydowały sie często losy świata, na nim opierała się potęga imperium brytyj- skiego. Za każdym oknem siedział przy biurku starszy mężczyzna z masą admiralskiego złota na rękawach bluzy i z dala od mórz i oceanów, nie widząc okrętów, flot, armat, marynarzy pracował nad wyznaczonym mu małym wycinkiem wielkiego zadania, który złożony w całość z wycinkami wypracowanymi za oknami innych gabinetów składał się w dzieło znane narodom pod szyldem: Britain rules the waves. Brytania włada nad oceanami. Władała, włada i ma władać! Efektem żmudnej pracy tych panów jest obecność flagi króla jegomości na wszystkich kontynentach. Ten tron jest tylko jeden. Kolejne zagrożenie zostało odparte. Wszystkie floty wojenne Europy przestały istnieć. Na morzach tej półkuli świata utrzymała się tylko British Royal Navy. Jedna z kart tej wojny zapisana została przez U-1852. Wczoraj rozegrał się ostatni akt jej głównych bohaterów. Dowódca brytyjskich wojsk okupacyjnych w Europie, marszałek polny Montgomery, nie skorzystał z przysługującego mu w imieniu króla prawa łaski wobec skazanych na najwyższy wymiar kary. Wyrok śmierci został o świcie wykonany. Hackemu, Strelowovi, Wenkowi, jako żołnierzom zabłąkanym, pozwolono umrzeć śmiercią honorową przez rozstrzelanie, lekarz, który zabijał potrzebujących pomocy, zawisł na szubienicy, sądzony zaś zaocznie kapitan inżynier Ulrich Ihna został uniewinniony. Gdyby stanął w sądzie, wprost z ławy oskarżonych wyszedłby na wolność. Przed gmachem sądu kręciły się dwie kobiety: młoda, z niemowlęciem na ręku, i starsza, podobna do Ihny. W ich oczach błąkały się iskierki nadziei i dumy. Uniewinniony... Zrehabilitowany... Obie nie wiedziały, że były obserwowane z samochodu przez dwóch oficerów w brytyjskich battledressach z naszywkami Poland. Nad sądzonymi w Hamburgu krążył duch ich najwyższego przełożonego. To on w ich osobach był oskarżony o inspirację tego przestępstwa. To w niego mierzono większość za- rzutów. Ale bogom szczęście sprzyja. Przyszłym obrońcom wielkiego admirała Doenitza udało się uzyskać oświadczenie dowódcy amerykańskiej floty Pacyfiku na temat praktyki stosowanej w jego flocie wobec rozbitków wroga. Jak przystało na Amerykanina, podał je do wiadomości prasy: Ogólnie rzecz biorąc stwierdził w nim admirał Nimitz amerykańska flota podwodna nie ratowała nieprzyjacielskich rozbitków, jeśli oznaczało to dla okrętu niezwykłe i dodatkowe niebezpieczeństwo lub przeszkadzało okrętowi podwodnemu w wykonaniu zadań... Tym samym Międzynarodowy Trybunał nie będzie w stanie obciążyć naczelnego dowódcy kriegsmarine odpowiedzialnością za tragedię na wodach Nowej Kaledonii. Międzynarodowy Trybunał nie znajdzie argumentu podważającego oświadczenie takiego autorytetu jak pogromca floty Japonii admirał Chester W. Nimitz. Ostatnia teczka na biurku starego admirała dotyczy osoby Martina Stranga alias Ulricha Ihny. Prawdziwe dzieje głównego inżyniera z U-1852 pozostaną jedną z tajemnic tej wojny. Nie świadczą bowiem zbyt chwalebnie o ekspertach Admiralicji, którzy literka po literce analizo- wali jego oświadczenie o zdarzeniu na Pacyfiku Południowym, a dopiero przez przypadek odkryli błąd, jakiego nie popełniłby żaden Anglik. Na początku swego oświadczenia pacjent ze szpitala w Sydney, podając warunki pogodowe panujące pod wieczór krytycznego dnia, napisał: temperatura około 25°C. Posłużył się skalą Celsjusza, kontynentalno-europejską, a nie Farenheita, stosowaną w całym świecie anglosaskim! Niebywałe odkrycie, ale dopiero nieomal w przeddzień procesu. Jedna literka, a jaka kompromitacja