They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Alleluja! W samą porę dwa debile zorientowały się, że są dla siebie stworzeni!

AczyBy si z ni dziesitki i setki innych...! Zamy[liB si po raz drugi ptak królewski i powiada:  Skoro kraina wasza dro|sza wam ni| |ycie wBasne, uczyni tak, aby[cie mogli do niej powróci. Wita j zawsze bdziecie w zieleni i kwiatach, a |egna wraz z nadchodzcymi mrozami. Nigdy jednak nie opu[cicie jej na zawsze.  Dziki ci za to królewski ptaku!  szepnB cicho SBawko.  Nabierz zatem w dzban wody  cignB |uraw  i do wioski wracaj, a gdy skropisz ni wszystkich mieszkaDców, bdzie jak powiedziaBem. PodzikowaB SBawko, jak umiaB najlepiej, nabraB w dzban wody i co siB do domu ruszyB. Rado[ wielka w wiosce zapanowaBa, gdy o nowinie szczsnej wie[ si rozniosBa. Kto mógB, do chaty SBawka spieszyB, a gdy zebrali si wszyscy, SBawko tak jak mu |uraw przykazaB uniósB dzban wody i skropiB ni zebranych. I oto dziw staB si nad dziwy. Ledwie pierwsze krople gBów zebranych dotknBy, a szum uczyniB si wielki, powietrze zawirowaBo i wszyscy zamienieni w pikne ptaki unie[li si wysoko ponad wiosk. Zataczali krgi coraz wy|ej i wy|ej. Oto ulatywali [mierci, byli wolni. Jednak, tak jak powiedziaB królewski |uraw, cudowna woda z Jeziora Nadziei pozostawiBa w nich tsknot i wiar. Lecc teraz wierzyli, |e ilekro bd mogli, powróc tutaj, by opBakiwa tych, którzy pozostali, |e nie jest to ich spotkanie ostatnie. Tak te| si staBo. Jeszcze dzisiaj, w porze jesieni, gdy zbli|a si czas odlotu, oglda mo|na klucze |urawi zmierzajcych w kierunku wzgórza. Tu z |aBosnym krzykiem |egnaj tych, którzy przed wiekami w jego gBbi spoczli. Ludzie za[ patrzc z ziemi na zawieszone w powietrzu ptaki powiadaj:  Lec na {urawi Gór! Wilczyca RADZANÓW i OKOLICA Przeklty mByn Krótki zimowy dzieD miaB si ju| ku koDcowi i Bartek z niepokojem my[laB o nadchodzcej nocy. Wprawdzie ksi|yc [wieciB jasno i droga widoczna byBa wyraznie jak na dBoni, zima jednak czyniBa z dzikiego zwierza niebezpiecznego przeciwnika. Hordy wygBodzonych wilków docieraBy niemal pod chBopskie zabudowania, a ich wycie niczym ponura skarga niosBo si daleko w zimowej pustce. Wielu byBo takich, którzy twierdzili, i| to nie wilki, ale sam wilkoBak dra|niony ciepBem domowego ogniska, podchodzi pod zagrody. Co[ w tym musiaBo by 85 jednak z prawdy, skoro w[ród dziesitków wilczych [ladów znajdowano w [niegu i inne  du|e, szerokie, zakoDczone dBugimi pazurami. Bartek przyspieszyB kroku. Zwie|y [nieg skrzypiaB pod butami i skrzyB si niczym puszysty dywan. WokoBo, okryte biaBym caBunem drzewa tworzyBy w rozrzedzonym mroku fantastyczny krajobraz. Grozna cisza byBa niepokojca. Wypita w karczmie gorzaBka parowaBa szybko na mrozie, a w miar jak trzezwiaB, strach zaczB zaglda coraz cz[ciej pod barani czapk. Na szcz[cie las koDczyB si i droga wychodziBa na okryte [niegiem, puste o tej porze roku chBopskie zagony. Gdzie[ na ich kraDcach bByszczaBy ju| niewyraznie [wiateBka wiejskich zabudowaD. Noc zapadaBa szybko, a okolica nie cieszyBa si dobr sBaw. WedBug pradawnych wierzeD droga biegBa tu w stron Wilczego Kopca, o którym powiadali, |e jest starym cmentarzyskiem wilkoBaków i czarownic. Ten kto zmuszony byB przechodzi tdy nocn por, nierzadko na wBasne oczy ogldaB piekielnych go[ci